Słyszała groźne warczenie tuż za plecami. Gnała przez jakąś bezkresną, pokrytą śniegiem równinę. Nie mogła się odwrócić, bo wiedziała że to byłby jej koniec. Bestie za nią, za jej plecami rozszarpałyby ją na strzępy. Nagle, kątem oka zobaczyła pysk wilka obok niej, na poziomie kolan. Tuż po tym drugiego, po drugiej stronie. Biegła coraz szybciej i szybciej, ale nic to nie dało. Nie mogła wyprzedzić bestii. Zupełnie jakby były do niej przylepione, przytwierdzone niewidzialną nicią. Dyszała coraz głośniej. Słyszała skrzypiący pod łapami śnieg. W końcu, wyczerpana padała i w tym momencie się budziła zlana potem, z lękiem w sercu, dysząc, oddychając głęboko. Przerażona. Nie miała tego snu zbyt często, ale regularnie co miesiąc. Na prawdę nie wiedziała jak od niego uciec. Miała nadzieję, że uciekła od przeznaczenia, od złej wróżby, ale nie mogła uciec od tego złego snu, koszmaru.
Kiedyś w Piotrogrodzie, Olga Aleksandrowna poszła do poleconej przez przyjaciółkę wróżki. Ciekawa była czy mąż nadal ją kocha. miał przecież aferę za aferą. Ganiał za pannami różnej reputacji i Olga ciekawa była jak to się wszystko potoczy i czy może czeka ja miłość jej życia. Czy to jeszcze jest możliwe. Wróżka miała być bardzo przewidująca i miała reputację prawdziwego medium przepowiadająca tak jak miało się to stać, przepowiadającą trafnie i obrazowo. Niestety, wróżka powiedziała, że z mężem się rozstaną w praktycznie ale nie formalnie, a ona sama stanie oko w oko z realnym niebezpieczeństwem. Mąż pokusi się o zamach na jej życie. Nie będzie się chciał dzielić z nią majątkiem. Mając chrapkę na jej majątek, który odziedziczyła będzie miał perfidny plan. Wróżka Lola widziała ją na kuligu jak wypada z sani a potem biegnie goniona przez trzy wilki. Oczywiście w saniach jest mąż i ją po prostu wypycha. Olga biegnie a w końcu zostaje zabita przez wilki. Jeden z siwym zupełnie pyskiem to złość, drugi to zwątpienie a trzeci to pycha. Takie wilki ją tam w tajdze rozszarpią. Oldze Aleksandrownej nie pozostało nic innego jak uciekać gdzieś, gdzie nie ma tajgi, nie ma śniegu ani goniących za ludźmi wilków.
Pojechała zatem do Toskanii, by wieść spokojne życie z dala od męża. Wspaniały klimat, widoki, jedzenie włoskie. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie te nocne koszmary nawiedzające ją w nieoczekiwanych momentach. Doprawdy, nie wiedziała co robić. Zastanawiała się, czy aby na pewno wilki oznaczały fizyczne niebezpieczeństwo. Może były pewną symboliką, czymś co zagraża jej, niezależnie od miejsca pobytu. Czy jest sama sobie wilkiem, który zjada siebie od wewnątrz? Te złe przywary, które każdy z wilków reprezentował? Jak się ich pozbyć? Gdyby mogła się rozwinąć, pozbyć się wilków… Gdyby zaczęła karmić te wilki czymś, czym by się uspokoiły. Być może koszmar by minął.
Zaczęła od myśli. Zaczęła przede wszystkim mówić sobie pozytywne historie, opowiadać o zmianach na lepsze, o miłości do wszelkich stworzeń i wdzięczności za wszystko co ma i mieć będzie. Medytowała nad wspaniałością wszechświata i wspaniałością Boga, który to wszystko tworzy i podtrzymuje. Przecież jest też cząstką stworzenia i może wpłynąć na swój los i na swoje uczucia, czyny i na koszmary, których doznaje. A może to koszmar, który jest proroczy? Zjedzą ją przywary i złe myśli. Zjedzą ją złe życzenia, klątwy tych wrogów z Piotrogrodu. Maszy, która zawsze chciała wyjść za Aleksandra, jej męża? Może to ona rzuciła na Olgę klątwę, a teraz zaciera ręce bo Olga Aleksandrowna umiera powoli ze zgryzoty i strachu, a Masza kręci się wokół Aleksa i zaciska pętle.
- Niedoczekanie! Ja, Olga nie pozwolę na to! – W tym momencie złapała się na złych myślach, których przecież unikała i które doprowadzały ja do szału i rozpaczy.. Toskania jest taka piękna, ale tęskniła do męża, przyjaciół, rodziny. Brakowało jej śniegu i przestrzeni. Nie mogła dłużej zostać w tym sztucznym, obcym jej świecie. Wróciła do męża, który przyjął ja z radością. Nie wiedział zupełnie o dziwnej wróżbie. Nie wiedział, że miał żonę zabić ani o tym nie myślał. Był zwykłym obibokiem, bawidamkiem. Będąc bardzo bogatym arystokratą, nie przyszło mu do głowy, żeby robić cokolwiek złego dla pieniędzy. Olga oczywiście nie znała ani jego ani życia. Wierzyła obcym kobietom, kombinatorkom i aferzystkom.
- Głupia i naiwna byłam. Po co mi było mieszkać rok cały na wygnaniu? Jeszcze by Masza mi męża odbiła. Całe szczęście, że nie jest on stały w uczuciach i w zasadzie wszystkie są jego. – Olga doszła do wniosku.
A trzy wilki ze snu zniknęły. Cały koszmar był wytworem jej dziennych zmagań i rozterek. Złych uczuć i myśli, które prześladowały ją od kiedy zwątpiła w męża i siebie. Zwątpienie, zawiść i złość – to właśnie te uczucia symbolizowały wilki. Kiedy one zniknęły, zniknęły też wilki z nocnych koszmarów.
