Pobyt w ojczyźnie był bardzo owocny. Przede wszystkim w Punkcie 77 na ulicy Inżynierskiej odbył się wernisaż wystawy nawiązującej do mojego albumu PL punk opublikowanego w 1999 roku a który wkrótce ujrzy światło dzienne w formie znacznie rozszerzonej i bardziej treściwej. Liczę na szybką publikację. Nie mogę się wręcz doczekać. Poza wernisażem, który dotyczył strony artystycznej mojego życia czas upłynął mi pod znakiem załatwiania spraw urzędowych a także doświadczania innych kultur i problemów charakterystycznych dla danego rejonu. W moim przypadku Warszawy. Czym żyłam się w Warszawie w te dni? To był głównie los dzieci a także Niemcy. Ciężka dola dzieci lat 50tych w filmie „7 uczuć”. Powagę przekazu neutralizowała przesadna, komiczna w zamyśle gra aktorka sław aktorskich. Był też film „Ciemno prawie noc”, mówiący o tragicznej doli dzieci na Śląsku, którego jednak nie obejrzałam. Poza tym okazuje się, że rząd jest bardzo zaangażowany w los dzieci na co opozycja przypominała, że rząd zupełnie nie interesował się losem dzieci niepełnosprawnych koczujących na zimnych posadzkach Sejmu. Poza dziećmi, które są tak istotne, pojawili się Niemcy i język niemiecki. W filmie „Kapitan” Niemcy pastwili się i zabijali innych Niemców. Film ten bardzo dobrze wyjaśnia na czym polega głupota bycia psem. Potem obejrzałam film „Ambassada”. Jest to film typu co by było gdyby? Gdyby sobowtór Hitlera potknął się o kota, spadł ze schodów i złamał sobie kark. Natomiast prawdziwy Hitler znalazł się na dachu kamienicy w Warszawie i został zabity przez Luftwaffe. Reżyser odpowiada, że wojna by się oczywiście nie odbyła a w Warszawie powstałby las drapaczy chmur jak w Ameryce. W filmie „Kurier” natomiast Niemcy nie szczekają tak jak w filmie „Ambassada”, tylko mówią normalnie ale strzelają do przypadkowo złapanych Polaków. Film, kolejny raz porusza temat powstania warszawskiego. Tym razem jednak doskonale wyjaśnia dlaczego się odbyło. Zawsze miałam problem ze zrozumieniem sensu poświęcenia miasta i jego mieszkańców tym bardziej, że znam temat z punktu widzenia mojej mamy – Warszawianki i innych „uczestników” a raczej ofiar powstania. Jeśli ktoś ma problem ze zrozumieniem celu powstania warszawskiego to polecam obejrzenie filmu. Fotografowanie wiewiórek ukoiło moje nerwy i pocieszyło.
Poza tym doszłam do wniosku, że władza jest w rękach ludu pracującego a nie żadnych tam intelektualistów czy innych lewaków. Drzew owocowych nie ma bo przecież śmiecą, płatki spadają na chodniki, to trzeba zbierać, zamiatać a przecież musi być sterylnie. Przed urzędem miasta w Śródmieściu usunięto wszelką zieleń i ławki no bo nie może tak być ,żeby jacyś wałkonie przesiadywali na ławkach w cieniu zieleni a ludzie pracy ciężko pracują podczas gdy ludzie pracy ciężko harują. Straży też nie można angażować bo to ludzie pracy i nie powinni się przepracowywać.
- Punkt 77 exhibition
- Red squirrel